piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Gdzie te źródła? | 21.05.2017

Na początku wiosny szef rzucił krótko: „polski Sejm uchwalił Rok Rzeki Wisły, więc znajdź mi jej źródła”. Pomyślałem, że to „bułka z masłem”, tymczasem zadanie okazało się ekstremalnie trudne i to nie dlatego, że jeszcze w kwietniu na zboczach Baraniej Góry zalegała gruba warstwa śniegu. Polecenie jednak wykonałem...

Ten tekst przeczytasz za 11 min. 15 s
Dolina Czarnej Wisełki

Zacząłem od zaglądnięcia do domowej biblioteczki. O tym, jak to było z narodzinami rzeki Wisły, pisał bowiem Józef Ondrusz w zbiorze opowiadań „Cudowny chleb i inne godki śląskie”. Według legendy, w odległych czasach na Baraniej Górze mieszkał władca tych terenów, Beskid z żoną Boraną. Mieli dwie córki-bliźniaczki: Białkę i Czarnuszkę. Dziewczęta różniły się urodą i temperamentem. Żyjąc pod opieką rodziców, opiekowały się zwierzętami i pilnowały dwóch źródeł, w których leśne stworzenia gasiły pragnienie. Pewnego dnia postanowiły jednak ruszyć w świat. Początkowo wędrowały osobno, wkrótce jednak spotkały się i ruszyły razem. W ślad za nimi podążały wody z obu źródeł. Trzymając się za ręce przemierzały ziemie: śląską, krakowską, sandomierską, mazowiecką i mazurską, by dotrzeć do Bałtyku. Dziewczęta nigdy nie wróciły do rodziców. Ci stęsknieni słali im pozdrowienia w postaci kwietnych wianków płynących od gór aż do morza. Tak miała powstać Wisła – rzeka, która „wyszła” z gór.

Wprawdzie nie wiadomo, czy trasami, którymi z Baraniej Góry schodziły obie dziewczyny, płyną dziś potoki Czarnej i Białej Wisełki, ale pewne jest, że w legendzie tkwi jednak ziarno prawdy. Wisła nie wypływa bowiem z jednego miejsca!

– Rzeka Wisła „rodzi się” stopniowo. Najpierw w Zbiorniku Czerniańskim zbiegają się Biała i Czarna Wisełka. Połączone potoki tworzą Wisełkę, do której nieco niżej wpada jeszcze potok Malinka. I dopiero od tego miejsca mamy oficjalnie do czynienia z Wisłą. Tak „narodziny” Wisły wyglądają według kryteriów hydrologicznych – tłumaczy Magdalena Mijal z Nadleśnictwa Wisła. Dodaje przy tym, że pod względem geograficznym za potoki źródłowe przyjmuje się jednak tylko Czarną i Białą Wisełkę. W fachowej literaturze czytam, że Biała Wisełka liczy 6,9 kilometra, natomiast Czarna aż 9,6 km. Źródła Czarnej Wisełki są też położone wyżej, bo na wysokości 1148 metrów nad poziomem morza. Nic dziwnego, że miejscowi właśnie źródła Czarnej Wisełki uważają za początek „królowej polskich rzek”. Teraz już wiadomo, czego szukać.

Nowe życie na Przysłopie

Po prawie miesiącu oczekiwania na odpowiednią pogodę, nadchodzi w końcu dzień wyprawy. Niestety, przewodnik, z którym byłem umówiony, w ostatniej chwili rezygnuje. Mimo to wsiadam rano w samochód i jadę do Wisły. Parkuję przy leśniczówce Leśnictwa Czarne. Zakładam górskie buty i w drogę...

Przy leśniczówce rozpoczyna się 16-kilometrowa ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza na Baranią Górę. Jej trasa biegnie Doliną Czarnej Wisełki na szczyt Baraniej Góry, skąd wraca Doliną Białej Wisełki do przysiółka Fojtula w Wiśle-Czarnem. Po drodze znajduje się 25 edukacyjnych przystanków. Tablice informują turystów o miejscowych osobliwościach przyrodniczych, objaśniają funkcjonowanie lasu, zapoznają z wpływem człowieka na przyrodę Beskidów. W powszechnej ocenie Dolina Czarnej Wisełki przegrywa konkurencję z Doliną Białej Wisełki, która jest uważana za jedną z najpiękniejszych w polskich górach. Ja jednak nie mam czasu rozważać takie kwestie, ponieważ zgodnie z drogowskazami do schroniska na Przysłopie czekają mnie dwie godziny marszu. Po drodze turystów jak na lekarstwo, za to ruch na leśnej drodze całkiem spory. Mijam leśników pracujących przy wyrębie, mnie z kolei mija kilka załadowanych dłużyc. Widząc potężne pojazdy, cieszę się, że nie próbowałem wjeżdżać autem do lasu. W końcu docieram na Polanę Przysłop. Tamtejsze schronisko PTTK, oddane do użytku w 1979 r., to trzypiętrowy gmach przypominający raczej hotel górski taki, jak na Kozubowej. Obiekt – co tu dużo mówić – prezentuje się koszmarnie, jednak od półtora roku ma nowych gospodarzy. Agnieszka Szweng-Sapeta pochodzi z Zakopanego, jej mąż Szymon z Radziechów na Żywiecczyźnie. Oboje deklarują, że są ludźmi gór. – Latamy na paralotniach, wspinamy się, jeździmy na nartach i rowerach. Prowadzimy aktywny tryb życia, jednak na kilka lat utknęliśmy w mieście i szukaliśmy sposobu na wyrwanie się. Mieliśmy kilka pomysłów, w końcu zdecydowaliśmy się na dzierżawę schroniska – mówi Agnieszka Szweng-Sapeta, która przyznaje jednak, że decyzja wcale nie była łatwa. – Nie byliśmy przekonani, czy w ten PRL-owski blok da się tchnąć nowe życie, zwłaszcza że obiekt był w fatalnym stanie. Okazało się jednak, że PTTK planuje jego remont i to stało się dla nas kwestią decydującą – mówi obecna gaździna na Przysłopie.

Turystyczna magia trwa

Remont schroniska trwa w najlepsze. W efekcie wnętrza zmieniły się nie do poznania. – Wprawdzie budynek nadal jest brzydki i nigdy nie będzie góralską chatą, ale w środku można nad nim popracować i naszym zdaniem może to być fajne miejsce. Ponieważ zaś jest dużym obiektem, stwarza możliwość organizacji różnych ciekawych, nie tylko turystycznych imprez – tłumaczy Szweng-Sapeta, tyle że oprócz mnie, w schronisku odpoczywa jeszcze tylko trójka turystów. To niewiele, jak na najbardziej turystyczną górę w Beskidzie Śląskim.

– Wiosna poza długimi weekendami to raczej martwy okres, choć odwiedzają nas teraz wycieczki szkolne. I na przykład wczoraj, mimo że mieliśmy o wiele gorszą pogodę, dotarły do nas aż cztery takie grupy – mówi moja rozmówczyni, która przekonuje, że „Barania” nie bez przesady dzierży miano najbardziej turystycznej góry w Beskidzie Śląskim.

Opinię te potwierdza mój znajomy przewodnik, który turystyczną profesją para się od kilkunastu lat. – Dawniej bywało, że w maju i czerwcu prowadziłem na Baranią grupy młodzieży nawet kilka razy w ciągu tygodnia. Teraz, od kilku lat bywam tam jako przewodnik kilka razy w roku – mówi Piotr Stebel, przekonując, że turystycznie w Beskidzie Śląskim z Baranią Górą równać może się jedynie Czantoria Wielka. – Takiemu Stożkowi natomiast bardzo daleko do popularności Baraniej – zapewnia.

– Ta góra ma swoją magię. Trudno to wprawdzie sprecyzować, ale z pewnością znaczenie ma fakt, że na jej zboczach wytryskają źródła Wisły. Bo przecież nie jest najwyższym szczytem w Beskidzie Śląskim – stwierdza z kolei Szweng-Sapeta.

No właśnie, źródła Wisły... Okazuje się, że znajdują się one na terenie ścisłego rezerwatu. – Z tego powodu, w odróżnieniu od źródeł Olzy, nie są udostępnione turystycznie – stwierdza Magdalena Mijal z Nadleśnictwa Wisła.

– W swej karierze do źródeł Wisły prowadziłem tylko dwie grupy szkolne. By tam dotrzeć potrzebna jest zgoda Nadleśnictwa. Jeśli jednak przewodnik jest doświadczony i leśnicy mają pewność, że zna drogę, z jej uzyskaniem nie ma z reguły dużych problemów – zapewnia Piotr Stebel.

– Trzeba jednak pamiętać, że do źródła Czarnej Wisełki nie prowadzi żadna oficjalna ścieżka, więc jeśli ktoś nie wie, gdzie się ono znajduje, na pewno tam nie trafi. Zwłaszcza że marsz i orientację w terenie dodatkowo utrudniają liczne wiatrołomy – dodaje Szweng-Sapeta.

Podmokły labirynt

Bogatszy o te wiadomości decyduję się jednak iść dalej. Dotarcie źródła Czarnej Wisełki zabiera mi aż 50 minut, podczas gdy do schroniska maszerowałem godzinę. Wszystko dlatego, że także na moment pobłądziłem. Dziś zamiast pięknego beskidzkiego boru na zboczu Baraniej Góry rozpościera się „morze” drewnianych kikutów zwanych przez leśników drzewostanem pokornikowym, dlatego faktycznie jeśli ktoś, nie zna drogi, nie ma szans na znalezienie w tym labiryncie źródła Czarnej Wisełki. Co ciekawe, „wybryki” podobne od mojego zdarzają się niezwykle rzadko, a zakaz wstępu do rezerwatu jest przez Polaków na ogół respektowany.

– Zdarza się oczywiście, że ludzie chodzą do źródeł Wisły, ale są to z reguły źródła Białej Wisełki, bo łatwiej tam dotrzeć. W ciągu dziesięciu lat mojej pracy w Nadleśnictwie nie mieliśmy jednak żadnego większego incydentu. Generalnie nasze zakazy są przestrzegane i nikt nie próbuje jeździć w rezerwacie quadem czy urządzać tam biwaku – zauważa Mijal.

Helena Skorupa, prezes wiślańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, przyznaje jednak, że w mieście pod Baranią Górą toczy się dyskusja, czy źródeł Wisły nie udostępnić turystom. – Co jakiś czas z różnych stron pojawiają się takie naciski. Mówi się, że będzie to dodatkowa atrakcja, ale choć jestem działaczką PTTK zawsze głośno przeciwko temu protestuję. Doszło nawet do tego, że na spotkania na ten temat nie jestem zapraszana – śmieje się Skorupa.

Pani prezes uważa, że tysiące turystów błyskawicznie zdewastowałyby rezerwat przyrody na Baraniej Górze. – To się stanie w jednej chwili, a odbudowywać będziemy przez lata, o ile będzie to w ogóle możliwe – mówi Skorupa, przekonując, że generalnie źródła Wisły są mało atrakcyjne. – To nie jest tak, że gdzieś jest źródełko, które daje początek rzece. Tak, jak to jest na przykład w przypadku Olzy. Źródła Wisły to są wykapy. Woda wycieka po prostu z ziemi. Cały teren jest podmokły, więc trzeba by zrobić specjalne podesty dla turystów, bo inaczej ludzie brnęliby przez błoto. Poza tym trzeba pamiętać, że na zboczach Baraniej Góry żyją głuszce i one muszą mieć święty spokój. Często nawet leśnikom nie wolno wchodzić na ich tereny lęgowe – mówi Skorupa.

Balon, łódka i rzeźbiarze

W Wiśle zgodnie przekonują jednak, że ogłoszenie Roku Rzeki Wisły nie wpłynęło w żaden sposób na turystyczną frekwencję w tym beskidzkim kurorcie. Nie oznacza to, że Wisła nie przyłączyła się do obchodów. W lipcu Nadleśnictwo wspólnie z miastem oraz Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej z Gliwic planuje nad Jeziorem Czerniańskim dwudniowy piknik. W jego trakcie wiślańska zapora zostanie udostępniona dla zwiedzających. – W Czarnem ma się wówczas pojawić nawet balon – informuje Mijal.

Z kolei żeglarze z Mazur chcą latem płynąć Wisłą do jej ujścia. – Rozpoczną w okolicach Częstochowy, ale na Baraniej Górze, u źródeł, zamierzają zorganizować symboliczny start. Ponoć przywiozą wówczas na Przysłop żaglówkę – mówi Szweng-Sapeta.

Własne przedsięwzięcia planuje również miasto Wisła. – W sierpniu zamierzamy zorganizować nocny marsz do źródeł Wisły. Najpierw będziemy podziwiać wschód słońca na Baraniej Górze, a następnie wyruszymy do źródeł Czarnej Wisełki. Dla odmiany we wrześniu odbędzie się u nas plener rzeźbiarski, którego tematem ma być rzeka Wisła. Rzeźby, jakie wówczas powstaną, uatrakcyjnią nasz park w centrum miasta – mówi Tadeusz Papierzyński z referatu turystyki Urzędu Miejskiego w Wiśle.



Może Cię zainteresować.