piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 212: Czarne jest piękne | 26.03.2017

W najnowszym wydaniu Pop Artu recenzja nowej płyty kultowej brytyjskiej grupy Depeche Mode, zanurzymy się też w labiryncie najnowszego serialu kryminalnego wyprodukowanego przez Telewizję Czeską.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Grupa Depeche Mode powraca udanym albumem "Spirit". Fot. ARC

MUZYCZNA RECENZJA

DEPECHE MODE – Spirit (2017)

Po nagraniu płyty „Delta Machine” zwątpiłem, że Depeche Mode stać jeszcze na cokolwiek innego, niż tylko odcinanie kuponów od sławy. Teraz, po trzecim wysłuchaniu najnowszego albumu Brytyjczyków, wątpliwości zostały rozwiane.

Martin Gore skomponował najlepsze piosenki od czasów „Exciter”, a wówczas pisał się rok 2001 i wszyscy doskonale wiemy, co działo się w świecie. Polityczne tło towarzyszy też najnowszej płycie „Spirit”, na której muzycy zawarli wiele pytań, ale bez konkretnej odpowiedzi. „Świat zwariował” – powiedział w jednym z wywiadów Martin Gore, główny kompozytor zespołu. Album nie zamienił się na szczęście w polityczną agitację, wciąż bowiem najważniejszym elementem twórczości Depeche Mode są świetnie skrojone popowe piosenki. „Spirit” oferuje ich dokładnie dwanaście i warto dodać, że ten tuzin nie nudzi, bo całej płyty słucha się z największą przyjemnością. Do tego mamy typowe hiciory, jak choćby ukryty pod numerem drugim „Where´s The Revolution, z fantastycznie dobranym refrenem, w którym David Gahan zadaje ostre jak brzytwa pytania. To bez dwóch zdań jeden z najlepszych utworów w karierze grupy i bezapelacyjny numer jeden najnowszej trasy koncertowej, która oczywiście zahaczy również o Polskę. Nadwiślański fanklub Depeche Mode należy skądinąd do najbardziej aktywnych w całej Europie.

Sporo jest na nowym wydawnictwie elektroniki, w utworze „Scum” ten zabieg doprowadzono do perfekcji i momentami mamy wrażenie, że obcujemy z eksperymentalną płytą Briana Eno. Depeche Mode niebywale często, w porównaniu do poprzednich albumów, wyciszają atmosferę. W nastrojowych kawałkach, „The Worst Crime”, „Cover Me”, „Eternal”, „Poison Heart” i „Fail” została zawarta cała filozofia Depeche Mode – uczucia na pierwszym miejscu. W „Eternal” i zamykającym płytę „Fail” śpiewa Martin Gore. Jego typowy, lekko obłąkany wokal nic nie stracił na intensywności. „Fail” w warstwie lirycznej zahacza o problemy współczesnego świata i kondycję człowieka. „Ludzie, nazywacie to próbowaniem? Jesteśmy beznadziejni, zapomnijcie o zaprzeczaniu. Nasze dusze są zepsute. Nasze umysły są pomieszane. Nasze świadomości zbankrutowały. Och, już po nas” – śpiewa Martin Gore. Przesadna dramatyczność? Samemu trzeba sobie odpowiedzieć na to pytanie.

SZKLANA RECENZJA

LABIRYNT II

Reżyser Jiří Strach powinien trzymać się rzemiosła, w którym mu najbardziej do twarzy – filmowych bajek. Drugi sezon serialu „Labirynt” (w czeskim oryginale „Labyrint”) przynosi tyle ekranowych głupstw, że jedynym plusem całego projektu jest fakt, że łatwo się w tym wszystkim pogubić, co potęguje wrażenie, że mamy do czynienia z fajnie zagmatwanym, zaawansowanym scenariuszem. Sęk w tym, że w tym labiryncie brakuje jakichkolwiek wskazówek dla widzów mniej rozgarniętych. Nawet najbardziej awangardowy, niszowy serial amerykański, nie wspominając o skandynawskich arcydziełach, co najmniej od drugego odcinka otwiera się dla wszystkich widzów, nie tylko reżysera i scenarzysty. Może się mylę, ale nie jestem do końca przekonany, że autor scenariusza, Petr Hudský, rozwikła w ostatnim, siódmym odcinku cały ten splot zdarzeń, postaci i lekko chaotycznych zwrotów akcji. Jeśli na przekór mojemu pesymizmowi twórcy serialu wyjdą z labiryntu obronną ręką, to jestem skłonny nago pobiec z dworca kolejowego w Brnie aż na Szpilberk. Skądinąd Brno zostało pokazane w serialu w fajny sposób. Kamera nie ogranicza się wyłącznie do krążenia nad miastem, ale pokazuje też ciekawe zakamarki Brna i to jedna z niewielu wartości dodanych w serialu. Dobrą minę do naiwnej gry robią aktorzy. Powraca Jiří Langmajer w roli elitarnego detektywa brneńskiego wydziału zabójstw, debiutuje w serialu Tatiana Vilhelmová, bryluje zaś Jiří Dvořák w roli hochsztaplera i lobbisty uwikłanego w aferę  korupcyjną. Moda na kryminały zatacza w Czeskiej Telewizji coraz szersze kręgi, w wypadku „Labiryntu” średnica  koła chyba jednak nieco przerosła możliwości twórców. Niestety. Niemniej daję tej produkcji jeszcze cień szansy, przed nami kolejnych pięć odcinków. Premiera trzeciego w najbliższy poniedziałek w wieczornej ramówce programu 1 Telewizji Czeskiej.

Cały Pop Art w ostatnim, papierowym "GL".

 



Może Cię zainteresować.